Trochę przez roztargnienie a trochę przez asekuracje po doświadczeniach z komunikacja paragwajska docieramy do Santa Cruz. Miasto duże i turystyczne mało ciekawe, tym bardziej ze w drodze powrotnej pewnie do niego zawitamy. Do Sucre autobusy odjeżdżają między 14.30 a 16.30, niestety jest już po 17stej więc szukamy sobie jakiegoś hotelu. Nocujemy w bardzo podłym alojamento (35BOB/pokój) i od rana trochę zwiedzamy.
Z małych przygódek. Uszykowaliśmy sobie rano 3 sztuki 100USD, żeby je wymienić na lokalna walutę. Zwiedzając katedrę postanawiamy, że ja zostanę tu (przyjemnie chłodno) z plecakami, a W. pójdzie poszukać kantoru... Wraca po chwili... jest problem, akurat te trzy banknoty są z takiej serii z której było dużo podróbek i ich na terenie Boliwii nie wymieniają. Co tu robić? Zapasy na koncie się kurczą, chcieliśmy najpierw zużyć dolce, wolimy więc wymienić inne banknoty. No właśnie tylko, że chwilowo znajdują się we wszytej wewnątrz spodni kieszeni... Nie pozostaje nic innego jak zaszyć się w bocznej nawie i pogrzebać w nogawce.