Atakama - pustynia mgielna. Zamknięta miedzy dwoma pasmami gór, nie ma szans na deszcz od obmywanego zimnym prądem morskim Pacyfiku, a i chmury z Atlantyku zdążą się wypadać wewnątrz kontynentu. Rzadkie roślinyczerpią wodę jedynie z mgły.....
To w teorii, którą mamy zamiar teraz zweryfikować. A póki co cieszymy się z samego faktu, że dojechaliśmy aż tu.
W San Pedro lądujemy koło południa, znajdujemy nocleg - różnica w cenach w porównaniu z Boliwią znaczna, oj znaczna.
Rozglądamy się w ofercie turystycznej. Rezygnujemy z atrakcji typu laguny, flamingi, wulkany, solnisko - pewnie niewiele się różnią od tych które widzieliśmy po drugiej stronie granicy. Podpytuję o możliwość wyjazdu na pustynię, które to zapytanie budzi zdziwienie i pytania typu, "ale gdzie chcecie jechać na pustynię ?" - ona jest tu wszędzie dookoła. Generalnie rozmówcy sugerują nami, że szukamy lasu między drzewami. OK w takim razie cokolwiek zwiedzimy za miastem będzie na pustyni.
Decydujemy się na polecany przez innych turystów "Zachód Słońca w Dolinie Księżycowej". Wyjazd o 15.00 koniec po zachodzie. Generalnie plan wycieczki obejmuje:
1. Dolinę dinozaurów (nazwa od skał w kształcie grzbietów),
2. Dolinę Śmierci - bardzo nam się podoba (wiatr z piaskiem tak zacina, że na własnych łydkach odczuwamy co to erozja wietrzna) można tam też zjeżdżać na deskach z wydm,
3. no i osławioną Dolinę Księżycową (taka sobie).
Sam zachód niestety też nie tak atrakcyjny jak w reklamie. Plusem wycieczki jest za to bardzo kompetentny przewodnik (Filip) z zacięciem geologiczno-geograficznym... od niego dowiadujemy się, że ... zdarzają się tu dni deszczowe... ( ok. 20 w roku) i że w tej części pustyni nie jest tak źle z wodą, bo spływa im z gór (np. rzeka San Pedro).... na pocieszenie mówi nam, że faktycznie są faktycznie na pustyni takie miejsca gdzie nie pada nigdy.